- Odsłony: 4467
- Drukuj
2013-04-22 Przekładka: Kona Stinky na Alutech Fanes EN
Jest taki moment, kiedy właściciel roweru dochodzi do wniosku, że pora na zmianę :) Czasami to konieczność bo sprzęt się zużywa i każdy rowerzysta się z tym liczyć musi, czasami zmiana wynika z faktu że w posiadanym rowerze coś nam po prostu nie pasuje. W tym przypadku problemem była geometria ramy. Kony słyną z tego że są dłuuuugie, co sprawia że bywają nazywane wdzięcznie „autobusami”, „przegubowcami”, „czoperami” itp i faktycznie jest problem żeby się zapakować z rowerem w rozmiarze 15,5” do wagonika np w Rużomberoku :) Mały wartość kąta główki w połączeniu z dużą bazą kół sprawia ze Kony są niesamowicie stabilne przy dużych prędkościach na długich, szerokich prostych ale co zrobić jeśli DH w stylu amerykańskim lat 90 nie za bardzo nam odpowiada bo wolimy kręte, techniczne single? Można kupić nowy rower.. to najłatwiejsze rozwiązanie choć nie tanie ;) No i co jeżeli z większości komponentów w posiadanej maszynie jesteśmy zadowoleni?
Można wymienić samą ramę! W tym przypadku właściciel zlecił nam taką przekładkę ramy z kilkoma dodatkowymi mniejszymi zadaniami mającymi na celu stworzenie swojej wymarzonej „zabawki”.
Rama wyjściowa: Kona Stinky 2008 rozmiar 15.5”
Rama docelowa.. w Polsce rzadko spotykana niemiecka marka Alutech model Fanes EN (pewnie od Eenduro choć 180mm skoku to sporo jak na enduraka). Jak widać na jednym ze zdjęć..jak każdy porządny niemiecki pojazd nie obejdzie się bez elementu "krzyżopodobnego" w kolorze czarnym ;)
Oczywiście nigdy nie jest tak że wszystko pasuje „od strzału” więc troszkę zabawy było. Nowe stery.. Kona -standard 1,5 cala Alutech- tapered ...nowe piękne maszynowe Cane Creek'i. Inna rama - inne szerokości tulejek dampera. Inne mocowanie tylnego koła (Kona standardowy QR 9mm, Alutech sztywna oś 15mm) wymusiło wymianę piasty, a to pociągnęło za sobą zbudowanie całkiem nowych kół na niebagatelnych komponentach DT Swiss - jak szaleć .. to szaleć ;)
Ponieważ dla właściciela estetyka jest ważna i wie on, że „diabeł tkwi w szczegółach” musieliśmy do zestawów piasta-obręcz dopasowywać czerwone szprychy (mały wybór długości na rynku w tym kolorze przez co trzeba było skracać i gwintować – ale jak widać i takie czary robimy! ).
Ponieważ właściciel lubi samemu grzebać przy sprzęcie, nam zlecił tylko najcięższe zadania.. odbierając starą, „gołą” ramę i nową z zamontowaną korbą, napinaczem, sterami i damperem oraz zbudowane przez nas koła. Całości dzieła dokończył w domowym zaciszu.. dzieląc się z nami zdjęciami (Tu to z częściami na podłodze i 2 browarami - upss, potem w połowie.. i gotowy na tle cegieł).
Efekt, jak można było się spodziewać jest imponujący. A z doniesień po pierwszych testach... kolejny szczęśliwy biker :)< Wróć do TOP TEN